
Wiem.
Zaraz dostanie mi się po głowie, że pędzle są mi posłuszne ;)
I pewnie mam jakieś specjalne, takie wytresowane ;)
Otóż nie. Pędzle mam takie dostępne dla wszystkich.
Nie robione na specjalne zamówienie i flamastry też takie były... Kupione w empik'u za naście złotych kolorowy komplet.
Niestety grubość kreski...

To był styczeń, może już luty, albo początek marca…
Nie pamiętam dokładnej daty. Nie pamiętam też jak zawędrowałam do niej, bo może to Ona przyszła pierwsza do mnie? I tak po prostu się spotkałyśmy.

Tego lata motyle z racji niestabilnej pogody nie są tak często spotykane, a mimo to do mnie lgną :)
Mam takie miejsce pod sercem, miękką poduszeczkę one się tam tulą - choć czasem to ja mam wrażenie jakbym się sama tuliła do nich... Podobnie jak kwitnące kwiaty, MOTYLE wzbudzają we mnie podziw i znajdują tę małą, zdziwioną pięknem świata dziewczynkę. Zamyślają, wyciszają, koją smutki i tak po prostu dodają skrzydeł...

Dawno, dawno temu - zanim wymyślono farby dedykowane do tkanin - malowaliśmy sobie ciuchy tuszami (które się nie spierały), farbami akrylowymi (które po zaschnięciu również dobrze trzymały się tkanin), barwnikami do tkanin - jak szperam w szufladce ze wspomnieniami to uśmiecham się też do sukienek z pieluch tetrowych i innych cudownych wynalazków przeszłości...