Pierwszy raz w mojej głowie, teraz w literach, a jutro w
słowie zabrzmi zdanie „lubię jesień”. Dziś jeszcze nie odważę się powiedzieć
tego głośno, ale od kilku dni czynię w sercu przygotowania.
Zwalnia czas.
Zatrzymuje chwile na dłużej.
Zamyśla bardziej.
Krótszy dzień, chłodniejszy, więcej łez z nieba, mniej słońca
i ta kusząca perspektywa wieczorów z ogniem w kominku, światłem lampek, przygaszone wibracje życia. Mimowolne poddawanie się sennym nastrojom sprzyja rozpisaniu liter
i upleceniu ich w słowa. Bo latem…
Latem każdej minuty szkoda. Każdego promyka się łaknie. Energia z soków, smaków, mięty, malin, nowalijek i innych cudów to taki zastrzyk życiowej adrenaliny. Wszystko trzeba
i chce się już – wstając rano pełną piersią oddechów połyka się ten świat jakby do wieczora dobiegł był końca.
Ale nie o tym miałam napisać ;)
Zwalnia czas.
Zatrzymuje chwile na dłużej.
Zamyśla bardziej.
Krótszy dzień, chłodniejszy, więcej łez z nieba, mniej słońca
i ta kusząca perspektywa wieczorów z ogniem w kominku, światłem lampek, przygaszone wibracje życia. Mimowolne poddawanie się sennym nastrojom sprzyja rozpisaniu liter
i upleceniu ich w słowa. Bo latem…
Latem każdej minuty szkoda. Każdego promyka się łaknie. Energia z soków, smaków, mięty, malin, nowalijek i innych cudów to taki zastrzyk życiowej adrenaliny. Wszystko trzeba
i chce się już – wstając rano pełną piersią oddechów połyka się ten świat jakby do wieczora dobiegł był końca.
Ale nie o tym miałam napisać ;)