ojejku…
Zobacz, zobacz proszę jakie to piękne!
Aaaa!!!
No niesamowita Ona jest…
M. często słyszy te rozemocjonowane dźwięki.
To reperkusja wizyt listonosza.
Zawsze jak odbieram energicznie z jego rąk paczki.
I te zamówione, kiedy już wiem, co kryje pod sobą papier.
I te zupełnie niespodziewane. Zaskoczenie.
Wszystko ma dla mnie wartość nieopisaną, nieoszacowaną i niewymowną. Mogę silić się na układanie uroczyście sformułowanych zachwytów, ale żadne słowa barwne nie są w stanie opisać energii. A te miliony kolorowych przymiotników mogą się kłaniać nisko – i tak żaden z nich nie dociera do środka tej radości. No nie, kropka.
Aaaa!!!
No niesamowita Ona jest…
M. często słyszy te rozemocjonowane dźwięki.
To reperkusja wizyt listonosza.
Zawsze jak odbieram energicznie z jego rąk paczki.
I te zamówione, kiedy już wiem, co kryje pod sobą papier.
I te zupełnie niespodziewane. Zaskoczenie.
Wszystko ma dla mnie wartość nieopisaną, nieoszacowaną i niewymowną. Mogę silić się na układanie uroczyście sformułowanych zachwytów, ale żadne słowa barwne nie są w stanie opisać energii. A te miliony kolorowych przymiotników mogą się kłaniać nisko – i tak żaden z nich nie dociera do środka tej radości. No nie, kropka.

na początku listopada (już czuję ją w kościach) - tęsknię za kolorami lata, za zapachem wiatru, za ciepłym deszczem. Maszeruję przez zaspy śniegu i wzrokiem roztapiam te jego hałdy w poszukiwaniu koloru świeżej trawy. Przyglądam się nagim gałęziom i szukam w ich zastygłych pąkach zalążków liści. Wtedy wymyślam sobie sukienki. Na poprawę humoru, na to lato. Bo ja bardzo lubię sukienki. A już lata bez sukienki sobie nie wyobrażam! Ubiegłej zimy miałam taki przesyt zimna i szarości, że w głowie – niczym mydlane bańki - pączkowały mi kolory. Musiałam przygotować szkice - oczywiście moich ulubionych kwiatów.
Najpierw energetycznie, potem pastelowo.
Jak już "wymęczyłam" w głowie i na kartkach komputera wszystkie ulubione, kolory, kwiaty, odpoczęłam w chmurach, w kroplach rosy na pajęczynach i w podwodnym świecie. Tęsknicie za wiosną? Ja też!...
Między serwetki papierowym wzorem, a wspomnieniem usłanego
makami pola się zaczyna. Trzy kolory kłębków włóczki obok siebie. Czasem zbyt
wiele ponurych dni.
Innym razem rysunek, w którego treść wplotła się myśl
i chodzi po głowie. Pobazgrane kartki w trakcie rozmowy telefonicznej. Ta niezwykła chwila zasypiania.
O, wtedy wstaję i zapamiętuję.
Na białej czystej kartce, w notesiku, albo
w szklanym komputera ekranie.
Myśl.
Szkic.
Silne zainteresowanie. Zamiłowanie. Hobby.
Innym razem rysunek, w którego treść wplotła się myśl
i chodzi po głowie. Pobazgrane kartki w trakcie rozmowy telefonicznej. Ta niezwykła chwila zasypiania.
O, wtedy wstaję i zapamiętuję.
Na białej czystej kartce, w notesiku, albo
w szklanym komputera ekranie.
Myśl.
Szkic.
Silne zainteresowanie. Zamiłowanie. Hobby.
Pasja...
Słowo „Marzec” zawsze kojarzyło mi się z marzeniami.
W marcu jestem rozmarzona.
Wdycham powietrze głęboko i czuję w jego zapachu wiosnę.
W marcu ufam swojej intuicji, częściej zamykam oczy.
W marcu urodził się mój syn - w wigilię urodzin mojej Mamy.
W marcu, w dniu urodzin mojego syna, ma urodziny moja przyjaciółka.
Prawie po piętach depczą im wielkimi krokami urodziny mojego Szczęścia. A lada moment zjawiają się kolejni marcowo urodzeni, którzy już nie pływają z Rybami,
bo łapią za rogi Barana ;)
Oj, nie wyliczę wszystkich marcowych jubilatów, ale wierzcie mi – pływać w oceanie rybich lubień jest rozkosznie.
Odkąd pamiętam, emocje jakie towarzyszą mi przy pakowaniu "prezentów" są nieporównywalne z "rozpakowywaniem" - chociaż te drugie również lubię.
W marcu jestem rozmarzona.
Wdycham powietrze głęboko i czuję w jego zapachu wiosnę.
W marcu ufam swojej intuicji, częściej zamykam oczy.
W marcu urodził się mój syn - w wigilię urodzin mojej Mamy.
W marcu, w dniu urodzin mojego syna, ma urodziny moja przyjaciółka.
Prawie po piętach depczą im wielkimi krokami urodziny mojego Szczęścia. A lada moment zjawiają się kolejni marcowo urodzeni, którzy już nie pływają z Rybami,
bo łapią za rogi Barana ;)
Oj, nie wyliczę wszystkich marcowych jubilatów, ale wierzcie mi – pływać w oceanie rybich lubień jest rozkosznie.
Odkąd pamiętam, emocje jakie towarzyszą mi przy pakowaniu "prezentów" są nieporównywalne z "rozpakowywaniem" - chociaż te drugie również lubię.