Żółty jesienny list
wtorek, października 23, 2012
Zapisane pismem słowa…
Byłam kiedyś Zembową Wróżką. Dostawałam (poza mleczakami) najpiękniejsze listy. Są wspomnieniem dni, chwil, marzeń i rozrysowanych na kartkach emocji Jego dzieciństwa. Wróżką być - było przyjemnie, ale gdyby nie te listy… Pewnie część z tych wspomnień sprała by się czasem, zatarła codziennością i zniknęła w niepamięci. Kiedy sięgam po te dziecięce słowa, spisane i rozrysowane pragnienia, małe opowieści – wspomnienia ożywają. Mam takich szufladek z rozmaitymi pamiątkami sporo. Mam też zapisane słowami prawdziwe listy, widokówki, ważne skrawki papieru. Ale mam też jedno pudełko, a nawet kilka pudełek najważniejszych. Są w nich słowa jedyne, specjalne, wyjątkowe i drżące. Słowa od osoby, której zapachu, dobrotliwego spojrzenia i dotyku drżącej, ciepłej dłoni już nigdy nie zaznam. I gdyby nie te słowa, a po części i te fotografie, i nie te zebrane w szkatułce małe pamiątki – byłabym uboższa. Te ważne „przedmioty” są jak drzwi do zaczarowanego ogrodu, jak najpiękniej kuta furtka, jak najważniejszy klucz… Jak to dobrze, że Ona pisała do mnie te listy. Te notesiki z literkami, po których kształcie można odczytać Jej emocje. Te dedykacje gdzieniegdzie i luźne kartki, te przepisy na najlepsze na świecie faworki, te myśli ze znaczeniem, te dobre i te czasem w emocjach srogie… Jak to dobrze, myślę sobie. Jak dobrze...
Oj przecież i ja czasem piszę (do siebie raczej niż z
dedykacją). Mimo, że często towarzyszy mi ta myśl, by dnić dni jakby
były tymi ostatnimi, by cieszyć się chwilą i zadbać o wszystko - to nie udaje
mi się zakończyć dnia, tak spokojnie. Wciąż nowe plany jakieś, rozpoczęte w
myślach, w szkicach, w projektach, nowe historie. Nie dokończone pomysły,
zamysły i udoskonalenia. Każdy kolejny dzień kończę ze świadomością, że ranek następnego zacznę dokończeniem, bądź rozpoczęciem czegoś ważnego. Zakończeniem projektu, czy np.
pomalowaniem kolejnej szafki, przywierceniem jakiejś gałki, którą właśnie
zdobyłam, czy uszyciem tych spódnic, płaszcza i tych narzutek, których projekty na
kartkach i w głowie (bywa) czekają latami…
I znów ta myśl o tym jak TRUDNO jest nam się godzić z odchodzeniem na zawsze, wiara pewnie bardzo pomaga, ale nie każdy dojrzewa w życiu do zgody na to pożegnanie. Ja wciąż jeszcze dojrzewam... Każdy z nas ma w sobie TĘ świadomość. To jedna z "niezgód", której nie umiemy w sobie oswoić. Jest jak zły sen, jak zmierzch odległa i lękliwa. Oddalamy ją od siebie, albo zagłuszamy w sobie. Ci którzy musieli pogodzić się z największą stratą w życiu wiedzą doskonale, że niektórych ran nie wyleczy nawet czas. Ci, których to jeszcze nie spotkało mogą sobie to wyobrazić. To, że przychodzą takie dni, czasem czyjeś spojrzenia, jakaś piosenka, zapach, smak – a wspomnienia się budzą. Nieraz dotkliwie i takie, że drze serce od środka, albo takie jakby solą sypać niezagojoną ranę, a oczy bywa nie chcą być mokre, a innym razem takie, że pod powiekami pada Ci nieskończony deszcz… I wtedy musisz się zatrzymać, musisz pomyśleć…
I znów ta myśl o tym jak TRUDNO jest nam się godzić z odchodzeniem na zawsze, wiara pewnie bardzo pomaga, ale nie każdy dojrzewa w życiu do zgody na to pożegnanie. Ja wciąż jeszcze dojrzewam... Każdy z nas ma w sobie TĘ świadomość. To jedna z "niezgód", której nie umiemy w sobie oswoić. Jest jak zły sen, jak zmierzch odległa i lękliwa. Oddalamy ją od siebie, albo zagłuszamy w sobie. Ci którzy musieli pogodzić się z największą stratą w życiu wiedzą doskonale, że niektórych ran nie wyleczy nawet czas. Ci, których to jeszcze nie spotkało mogą sobie to wyobrazić. To, że przychodzą takie dni, czasem czyjeś spojrzenia, jakaś piosenka, zapach, smak – a wspomnienia się budzą. Nieraz dotkliwie i takie, że drze serce od środka, albo takie jakby solą sypać niezagojoną ranę, a oczy bywa nie chcą być mokre, a innym razem takie, że pod powiekami pada Ci nieskończony deszcz… I wtedy musisz się zatrzymać, musisz pomyśleć…
Wiem, zostaną po mnie jakieś rzeczy, ale najbardziej zostaną wspomnienia. Wierzę, że żyjemy tak długo jak pozostajemy w czyjejś myśli…
I pomyślałam sobie - a ta myśl kiełkowała od dawna, aż zakwitła, podlewały ją "listy do dzieci" innych matek, o których czytałam też tu - że jeden z tych moich kochanych notesów, zacznę zapisywać listami do syna. Słowami, które wydają mi się ważne, albo codziennymi wrażeniami z rozmaitych „dupereli”, czymś śmiesznym, czymś refleksyjnym, czymś smutnym, czymś ważnym. Bez planu, bez pompy, tak po prostu… Na przekór czasom, elektronicznym listom, na przekór skrótowym piktogramowym i zdawkowym relacjom dnień, ja sobie postanowiłam, że tej jesieni zacznę pisać jeden długi, niewysłany list…
Żółty, jesienny…
i gratuluję Szczęściarze, której wyczaruję najbardziej zaczarowany PORTRET z tej okazji :)
Serdeczności
☼ Maryś
edit - zapomniałam o piosence...
177 Wasze i moje gadu-gadu
...wzruszyl mnie Twoj post....
OdpowiedzUsuńdziekuje,ze go napisalas i sie nim podzielilas
pozdrawiam... jesiennnie...
To też moja próba oswajania, trudna - bo zbliżają się do mnie wielkimi krokami dni, na które wciąż w myślach staram się "być gotowa"
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Chciałabym, żeby było inaczej, ale doskonale rozumiem co chcesz w swoich dzisiejszych słowach przekazać. Trudno jest żyć ze świadomością, że z każdym dniem coraz więcej będzie chwil właśnie takich, w których pozostaną tylko wspomnienia o osobach dla nas ważnych.
OdpowiedzUsuńKto nigdy jeszcze tego nie doświadczył, nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak diametralnie zmienia się spojrzenie na wiele życiowych spraw.
W takich chwilach jedyne, czego pragnę, to cofnąć czas i powrócić do chwil sprzed.
Piękna idea zrodziła się w Twojej głowie :-)
Wiesz... Nie mogę sobie pozwolić na taka myśl z cofaniem czasu, mimo trudu wciąż staram się "nie uciekać", troszkę jak wystawiać twarz na zbyt mocny podmuch wiatru, jak stać dzielnie pod lodowatym prysznicem, jak godzić się...
UsuńI nie ma żadnego wymiaru mijający czas, nawet jeśli osuszy troszkę łez...
I rzeczywiście przed czasem, kiedy mnie to spotkało nie miałam ZUPEŁNIE pojęcia jak ta strata boli. Mimo całego oceanu empatii wobec innych, mimo wielu różnych złych doświadczeń - nie miałam pojęcia...
Unikam takich tematów jak ognia i myśli przeganiam wrrrr
OdpowiedzUsuńSama wpadłam na ten pomysł może nie listu ale notatnika.Nie wiem co w nim zapisze,może właśnie ulubiony przepis na ciasto.Dzieci nie mam ale kto wie może znajdzie się ktoś chętny i poczyta moje gryzmoły:)
Ja też kiedyś unikałam ;)
UsuńPotem znów unikałam, a teraz uczę się je oswajać...
Ulubiony przepis na ciasto to jak już zdecydujesz "który" podaj koniecznie!
Ja teraz opracowuję w myślach taki specjalny, ale jeszcze nie kiełkuje, na razie się tworzy w chmurze smaków ;)
Unikałam,unikam i unikać będę:)ktoś powiedział przywykniesz,oswoisz a Ja na to NIE:)
Usuńrozumiem to doskonale, bo też unikałam...
Usuńi chcę coś powiedzieć... i nie mogę... wybacz... ale zawsze wysyłam ♥♥♥
OdpowiedzUsuńnic do wybaczenia nie mam Didre - wiesz... ♥
UsuńTwoje słowa poruszyły mnie bardzo mocno. I wiem doskonale jak to jest, gdy przychodzą dni budzące wspomnienia ... chciałabym cofnąć czas
OdpowiedzUsuńdobrej nocy
Dobrej nocy Ewelinko...
UsuńAle najbardziej dobrych dni :)
Kochana pielęgnuj te zostawione skarby obecności....
OdpowiedzUsuńNa kartce, w szufladzie, wspomnieniu....serduszku...
List do syna...piękne!
Sciskam:*
Pomysł zaczerpnięty, i dostany... I to takie się tworzy maleńkie dziedziczenie ;)
UsuńSerdeczności!
"maleńkie" - kiedyś zapewne bezcenne o wartości miłością pisanej...
Usuńa być może to zapoczątkowana, kontynuowana będzie taka "maleńka" rodzinna tradycja...
Usuńpiękna tradycja...
UsuńMyślałam wczoraj o Tobie na dobranoc, Maryś oswajaj to nieoswojone małymi kroczkami, w akceptacji i zrozumieniu na wszystkie towarzyszące temu emocje i uczucia...
tak się staram, mimo świadomości płynącego czasu, który wydaje mi sie już dość długi - to wymaga ciągłej nauki akceptacji tej nieuchronności. Wiele aspektów mi w tym pomaga, wiele drobiazgów danych, ale to wciąż jest próba pracy nad sobą... Dziękuję :)***
UsuńOjjjjj poczytalam i pozdrawiam baaaardzo ciepło :-))))) miłej nocki!!!!
OdpowiedzUsuńDobranoc
UsuńMaryś, dawno temu czytałam książkę, gdzie bohaterka dowiaduje się, że zostało jej kilka godzin życia i wtedy postanawia wypisać stos kartek dla córek: urodzinowych, z okazji ukończenia studiów, ślubu, na wszelkie ważne okoliczności, które będą dostawać jak jej już obok nie będzie, sama się potem zastanawiałam, czy czegoś takiego nie zrobić, jakbym nagle nie wróciła do domu, bo nikt przecież wychodząc nie może być pewnym, że wróci...
OdpowiedzUsuńMama mojego M. zmagała się z chorobą i zmarła dzień po Jego 18-tych urodzinach, jestem pewna że tylko siłą woli i matczynego serca...
no i popłakałam się...
UsuńTa siła w NAS jest niezwykła i sprawcza... Ona bezpośrednio też miała związek z odejściem mojej Mamy, i za każdym razem, kiedy to wspominam, nie mogę uwierzyć ile wiara i chęć jaką w sobie kumulujemy MOŻE...
UsuńGdyby to opisać słowami wydaje się aż nierealne, a kiedy nas gdzieś spotyka jest tak uderzające...
Przytulam Jo, to sobie teraz zespołowo popłaczemy ♥
do odejścia mojej mamy przygotowywalismy sie chyba z pół roku, kiedy to już wiedzieliśmy i widzieliśmy, że nie ma nadziei, potem odeszła dzień po mojej 10 rocznicy ślubu. Ktos wtedy powiedziała, że to taki prezent dla mnie, w pierwszej sekundzie nie zrozumiałam, zdenerwowałam sie nawet ale później do mnie to dotarło, że chyba tak to był prezent.
UsuńMaryś, Twój post bardzo mnie wzruszył ale przeczytałam go rano i bede miała smutny dzień i jeszcze ta mgła za oknem , o kurczę .......
Joanno, miałam duże obawy przed tą świadomością "nadania trudnych dni" komuś dla kogo te słowa mocniej obudzą wspomnienia. Ale w tym wspominaniu staram się odnaleźć dobre rzeczy. Bo tak naprawdę chciałam przez to bardziej zachęcić to pisania prawdziwych listów, kiedy sobie uświadomiłam, że te które mi Mama podarowała są dla mnie bezcenne... I teraz Cię przytulam, żebyśmy wspominały w dobrym kierunku, z zadumą więcej niż ze smutkiem, bo One nie chciałyby widzieć nas smutnymi - to wiem na pewno (zawsze to sobie powtarzam, wmawiam troszke jak "mantrę")
UsuńŚciskam cieplutko :)***
wiem, wiem i własnie aby odgonić te smutne mysli zawzięłam sie za porzadki, dla Mamy :)
UsuńO! :)
UsuńTrochę smutny i nostalgiczny ten post, z pewnością wzruszający! Pisanie takich listów faktycznie piękna sprawa. Pozdrawiam ciepło i tulę w tym jakże ciężkim czasie ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję, oswajam każdy trudny czas, kiedy dojrzewam - żeby nie uciekać przed nim.
UsuńTo troszkę jak opowiadanie o kolorach będąc niewidomym...
Marys Skarbie wzruszajacy post... Niektorych rana nie wyleczy czas, to prawda...i wlasnie jakies spojrzenie, gest, zapach, spojrzenie przywraca nas do tamtych chwil... Ja mam wiele pamiatek po babci i dziadku..zdjecia, rzeczy, nawet karteczke z zapisanymi zakupami...to bezcenne drobiazgi.
OdpowiedzUsuńPomysl z pisaniem listow jest nieoceniony...
Sciskam.
Na te karteczki z zakupami się wzruszyłam potrójnie... Z tych karteczek Mamy najbardziej radują mnie te ułamki codzienności, listy koniecznych wydatków, które sobie rozpisywała, na których jest tak mocno podkreślone imię i te codzienne niby zwykłe zapisania, a takie dziś niezwykłe - bo przecież usmiechają tak serdecznie, tak troskliwie, że można żółta kartkę tulić do serducha!
UsuńWzruszyłam się i zabrakło mi słów... Ściskam Cię mocno :*
OdpowiedzUsuńczuję się sowicie wyściskana, to bardzo wspiera i bardzo raduje od środka :)***
Usuńwłaśnie zamierzałam położyć się spać, ale coś mnie tknęło żeby jeszcze tu zajrzeć...
OdpowiedzUsuńa teraz łzy płyną mi jak grochy i nie widzę klawiatury... potrafisz poruszyć swoim pisaniem najczulszą strunę mojej duszy i tradycyjnie już ubierasz w słowa to, co z reguły pozostaje nienazwane...
jak Ty to robisz?
No widzę, widzę (która to godzina, a Ty nie śpisz!)
UsuńW sobie szukam nazwań kiedy się tak zmagam z tymi ze środka "bolączkami", ale bez nadmiernego starania, tak od serca. No i mam na sumieniu widzę sporo łez, zamiast Waszym pocieszycielem stanę się cebulą, przy której płaczecie, potopimy się :)
Całusy Aguś!!!
Cebulo Ty moja, są tematy które mnie rozczulają, a Ty skłaniasz do myślenia i wbrew pozorom pocieszasz i to bardzo :)))
UsuńAch gdyby mozna było w takich chwilach słowami Aguś... :)***
Usuńlistopad się zbliża...
OdpowiedzUsuńO, brzmienie nazwy tego miesiąca zawsze wywołuje we mnie gęsią skórkę, a już w październiku to myślę "oby do grudnia" dobrze, że nastrój świąteczny się wciska już listopadowo i czas prezentów dla bliskich pozwala o tym listopadzie lekko "zapomnieć"!
UsuńMarysiu jak cudownie to napisalas... Pomysl z listem, listami jest przepiekny...
OdpowiedzUsuńJa tworze skrzynie wspomnien dla dzieci. Z ich pierwszymi bucikami, z ulubionymi piosenkami, ze zdjeciami, z tym sweterkiem z kaczuszka... z pierwszym waznym testem w szkole i ukochana ksiazka. Rysunkiem ,ktory opisany byc musi, bo ciezko bedzie po latach domyslic sie co to:). Wszystko co bylo takie wazne, najwazniejsze a potem zostalo zepchniete gdzies na dno szuflady i po dzieciecemu zapomniane.
Ja chce to w takim posagu w doroslosc im ofiarowac za wiele , wiele lat.
I beda tez tam listy. Od teraz to wiem:):):):)
Przytulam Ciebie bardzo, bardzo mocno.
Julitto! leci do mnie właśnie pięknie ręcznie robiona skrzynka,z imieniem Marcelina wciąż zastanawiałam się po co ją zamówiłam,co w Niej będzie...
Usuńteraz już wiem!!!:)
Dziękuje!!!:*
mam też taką księgę od urodzenia do lat 5 w której wpisuje się najważniejsze rzeczy,wkleja zdjęcia...
będzie posag mieć Macysia:)a co:)
Paula pokazesz te skrzynie na blogu prawda???????
UsuńBo musze ja zobaczyc i peknac z zazdrosci:):)::):):) BO napewno jest wspaniala:)
Julitko! Ja niestety mam to troszkę "rozsypane" pomiędzy opisanymi albumikami i teczkami z najważniejszymi pracami, listami i innymi pamiątkami syna. A to chyba też dlatego, że nie przyszła mi do głowy "skrzynia" bosmy się za późno spotkały ;)
UsuńAle pisząc o tym liście, listach miałam głęboko w sercu nadzieję, że to będzie post nie tyle "smutny" co inspirujący, bo przecież mnie do tego rozpisania coś tchnęło. No i stało się! Dziękuję! ♥
Maryś moja ukochana:* wspaniała:* jak jak Ty pięknie to życie swoje-nasze ubierasz w słowa,zbiór tyle pięknych czasem znanych,czasem wcale słów w jednym zdaniu...skąd skąd w Tobie tyle piękna,ciepła...tego dobra,którego tak nie wiele na tym świecie skąd?
OdpowiedzUsuńza każdym razem,jak czytam Twój post nie mam...nie mam odwagi by coś od Siebie napisać,jak że moje proste słowa miały by opisać jak mnie wzruszasz,jak wywołujesz uśmiech na mej twarzy...
czasem zamykam oczy...i wyobrażam sobie Ciebie,i choć wiem jak wyglądasz,dla mnie jesteś jak Anioł...
Anioł który spadł na ziemie,by uleczyć kilka dusz...Tyś tak wspaniała że aż nie realna...jak otwarta księga,której nie jeden pisarz napisać by nie umiał...
ilekroć modle się dziękuje Bogu...że zesłał mi Ciebie...bo jesteś dla mnie wzorem,autorytetem który z duma naśladować chcę...
a może i pamięc ma zapamięta czasem,piękne słowa Twoje,i kiedyś ja Marcysi coś pięknego na pamiątke napiszę...
wiesz miałam kiedyś taką przyjaciółke jeszcze jak miałam lat naście,ile listów do siebie pisałysmy,ile razem przeżyłyśmy,najwspanialsze wspomnienia z Nią mam...
i Ona odeszła...w dniu kiedy Marcysia się rodziła Ona miała pogrzeb...i choć Nasze drogie się rozeszły i kontakt był sporadyczny...nie potrafię się pogodzić:(wciąż wracam rozpamiętuje...tęsknie...
i powtarzam spieszmy się kochać ludzi...tylko słowa a jakże prawdziwe...
i teraz czekam na Grudzień jak będe w domu,usiądę i będę wszystkie listy od Niej czytać,kartka po kartce...
A teraz pójde do pokoju utulę moją śpiąca już Marcysie,napoję się jej widokiem i podziękuje bo to cud już drugi jaki mi się w życiu zdażył:* i Ciebie Maryś ściskam:* mocno Kochana moja:*i dziękuję po raz kolejny i nie ostatni:*
Zawstydzasz mnie... Nie wiem nawet co napisać, przecież... I ta Twoja strata, z tych nie do pogodzenia. Skoro tak młodo odeszła. I to jest we mnie wciąż próbą oswojenia nieuchronności rzeczywistości. Życia w które wpisane jest ten trud. Zawsze dla tych, co zostają i muszą się godzić z nieobecnością...
UsuńI szukam tej równowagi, dla radości życia, bo to taka niby sprzeczność, ale konieczna by kazdy dzień był WAŻNY... Konieczna do tej staranności o dnienie...
Ściskam Was Paulinko, Waszą szczęśliwą trójkę i wiem, że grudzień będzie dla Ciebie dobry!!!
Maryś aż ciężko coś powiedzieć... bo każde słowo nie te się wydać może.. bardzo mocno Cię ściskam.. nie wiem co czujesz .. nie wiem tak naprawdę i mam nadzieję, że szybko się nie dowiem.......Ja podobnie jak Julitka robię skrzynie pamiątkowe dzieciom i już są tam listy :-) Listy mojej Nadki, które dostała od córek Julity :-) Buziaki ślę Maryś.
OdpowiedzUsuńWiem Iwonko, wiem!...
UsuńA te listy muszą być cudowne. Dziecięce listy są niezwykłe... Musicie w końcu kiedyś chociaż te skrzynie POKAZAĆ ;)
Ścisnęło mnie za gardło, ciężki temat, na który nie jestem jeszcze gotowa.
OdpowiedzUsuńW ostatnim czasie też wyciągnęłam takie "cudeńka" pokryte grubym kurzem - pamiątki i wspomnienia przedłużają "żywot" i nie bez powodu tu trafiłam, cieszę się z tego :)
O wobec tego ja również bardzo cieszę się, że tu trafiłaś. Temat na który chyba nigdy nie jesteśmy gotowi, prawda...
UsuńPiękne... wzruszające...cudowne słowa napisałaś...
OdpowiedzUsuńDziękuję Gosiu ♥
Usuń... ja nie potrafię pisać, mówić, ... ja po prostu jestem i w sercu mam to wszystko, co powinnam powiedzieć, napisać, Maryś jestem z Tobą...
OdpowiedzUsuńDziękuję Jagódko, dziękuję... :)***
UsuńCzytałam i płakałam wiem jak ciężko jest się oswoić z tą stratą mam czasami te same chwile a teraz tak nadchodzi ten ciężki dzień i te wszystkie chwile obrazy przed oczami przelecą jak w kalejdoskopie ,Dziękuję Ci że tak pięknie o tym napisałaś .
OdpowiedzUsuńto takie trzymanie się za ręce, wiem, że dla wszystkich po stracie ten okres jest szczególnie trudny, zamykamy się w swoje troski i wspomnienia, uciekamy od smutku, albo się nim otulamy, a tak naprawdę zobacz ile nas jest tu wokoło - tych samych, takich samych, rozumiejących i borykających się z tym trudem - to ja Cię tulę, tulę bardzo mocno :)***
UsuńPiękne, wzruszające....Brak mi słów....
OdpowiedzUsuńPrzed nami takie chwile, przeżycia, emocje..nie potrafimy o nich myśleć, mówić i na nie się przygotować...
Ściskamy Cię Maryś:*
Wierzę, ja też dotąd unikałam tego jak ognia, aż złapałam się na tym, że tak nie mogę, że to nie jest sposób :)
UsuńWas też przytulam. Dacie radę. Będę o Was cieplutko myślała ♥
Kochana♥ ♥ ♥
Usuńmądre, ważne słowa ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńDzięki Krysiu ♥
Usuń:) ja jako dziecko zawsze chciałam dostać od rodziców takie właśnie zwykłe opowieści z czasów mojego dzieciństwa, niestety wiele się zatarło, dlatego jak moje się urodziły spisuje różne rzeczy w zeszyciuku..żeby pamiętać.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja za swoimi nie tęsknię... Mama ich jakoś specjalnie nie zbierała, no może za kilkoma rysunkami koników... :)
UsuńZa to ja Kapslowe zbierałam wszystkie, ale czy one mu kiedyś będą potrzebne (?) do pośmiania... Wiem jednak, że listy Mamy sa dzis dla mnie bezcenne... Może moje dla Niego też kiedyś takie będą ;)
Wzruszające to co napisałaś. Od razu przypomniała mi się moja przyjaciółka i listy, które do siebie pisałyśmy. Oczywiście przechowuję to w specjalnym pudełku. Nic nie zastąpi zapisanej kartki papieru....
OdpowiedzUsuńto prawda... napisane prawdziwymi odręcznie literami słowa są jakieś zupełnie inne...
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńcudny, wzruszający post.
a pomysł z pisaniem do syna.
Świetny, chyba i ja zacznę pisać,
Dziekuje za Twoje piekne słowa
Kochana, tak cały czas po mnie od już dawna podrózował zamysł pisania takich listów, dojrzewał i nigdy nie wydawał mi się nie ważny, aż wreszcie jakoś "wybuchło" we mnie, teraz... To dobry czas długimi wieczorami na zrobienie czegoś poza innymi rzeczami...
Usuńmam małą...bo trzyletnia bratanicę....która nie wiadomo czemu jeszcze 1,5 roku temu ,kiedy mnie widziała....zawsze płakała:(((...dziś jak mnie widzi...już z daleka woła na całe maleńkie gardło:"Bałatkaa"!!!!!!!!a muszę dodać ,że jako 2latka ku zdziwieniu nas wszystkich mówiła jak stara maleńka-całymi zdaniami,używając słów..takich dojrzałych:))..czasem marzy mi się ,że to co chciałam przekazać..dorobek mych myśli,umiejętności,pasji-mojej wymarzonej córci- przekażę jej...ale czy mi się uda??
OdpowiedzUsuńNiestety ja nie mam poza wspomnieniami...przekazu takiego namacalnego po osobie,która była dla mnie tak ważna....a tak poza tym odejście jest tak nienaturalne,tak sprzeczne z naszymi oczekiwaniami,uczuciami...dlatego nigdy sie z tym nie pogodzimy...piękny post Marysiu...
Oczywiście, że jej... A miałaś swoja ukochaną ciocię? TO cudownie jest mieć kogos takiego, obdarzonego talentem i zapałem, pasją można zarazić - a to zarażanie jest cudowne, więc jej :)
UsuńA może się okaże, że po drodze przyjdzie ktoś jeszcze... A wiesz ja też czasem myślę, że nawet jeśli pozornie nam się wydaje "nie mam komu" (bo przecież umówmy się ja piszę o synu, a chłopcy być może nie są skorzy do zatrzymywania "papierków") - to nigdy nie wiadomo dla kogo to może okazać się ważne... Tego nie wiemy przecież... Zycie to taka niespodzianka, co dzień może się coś wokół nas zmieniać!
Dziękuję Qrko, bałam się troszkę tych wzruszeń, ale dla mnie to teraz taki czas, że jakoś nie umiałam napisać o czymś innym...
Maryś wczoraj o Tobie pomyślałam a dziś czytam piękny post, wzruszający, ale i inspirujący do zrobienia pamiątki dla naszych dzieci. Pozostawić coś pisanego dla potomnych to cudowna sprawa. Ja mam już pożółkłe kartki z przepisami mojej babci, wzruszam się za każdym razem, jak je przeglądam. Babcia odeszła nagle i za szybko, mogę teraz czuć jej obecność, mieszkając w jej mieszkaniu, które nam zostawiła. Maryś serdecznie Cię pozdrawiam i ściskam.
OdpowiedzUsuńSylwio, prawda... TO sa niezwykłe rzeczy... Ja za pamiątkami (a nie mam żadnej) po Babci Walentynie tęsknię bardzo... Mam tylko w pamięci to czego mnie nauczyła i smaki z dzieciństwa, ale Ona nie miała przepisów na kartkach tylko w głowie... Niezwykła Kobieta, o niej już kiedys pisałam, ale też pewnie nie raz napiszę, bo każde oczko prawe i lewe, które dziergam jest jej zasługą ;)
Usuńjedno wiem... nie lubię się domyślać jak to będzie... Wtedy ogarnia mnie samotność, a to tylko myśli...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze czas uleczy Twoje rany...
Ludzie się rodzą i umierają nic tego nie zmieni :(
Łagodzi pewnie odrobinkę, ale tych nie leczy, zawsze pozostaje już taka dziura w Tobie, od dawna szukam dla niej jakiegoś ukojenia, ale wciąż szukam...
UsuńU mnie pod powiekami wilgoć się pojawiła po przeczytaniu Twoich słów. Piękne, naprawdę piękne i mądre słowa. Póki co po części rozumiem stratę bliskiej osoby bo w zeszłym roku taka osoba od nas nagle odeszła. Pogodziłam się z jej odejściem choć ciężko było. Ale są jeszcze bliższe memu sercu osoby i nie wyobrażam sobie jak to jest gdy ich nie ma obok.
OdpowiedzUsuńWiem Sus, to przechodzi wyobrażenia... Pozdrawiam Cię cieplutko ♥
UsuńMaryś ...pięknie napisane...
OdpowiedzUsuńKażdy żyje w nas i jak długo o nim pamiętamy myślimy wspominamy tak długo żyje...
Moja mama żyje we mnie do dziś... choć nie ma jej ze mną już 16 lat... wielka dla mnie strata...nie moge do dziś sie z tym pogodzić...za szybko... za wcześnie...
tęskię za nią bo było i jest tyle spraw ,o których chciałam z nia pozomawiac , cieszyć sie i...
pozdrawiam
Ag
Dokładnie to samo czuję, i wiem, że jak minie 16 lat to będzie mi jej tak samo brakowało, a tej Jej radości z moich maleńkich dokonań, tej Jej radości na mój widok, tych wszystkich maleńkich, drobnych gestów, zapachów, smaków, tego, że można było zadzwonić, pojechać...
UsuńI wiem też, że we mnie żyje w moich gestach, w moich działaniach, wiele z nich zawdzięczam właśnie Jej, nawet to spojrzenie na świat, to chyba najbardziej, i troskę, i... tak mozna bez końca...
Jak bardzo wzruszył mnie Twój wpis to tylko ja wiem, jak bardzo wzbudził we mnie ogrom emocji, wywołał wspomnienia...niestety w biegu, w codzienności zapominam o tym co najważniejsze okazuje się...na sama myśl że kiedyś i mnie zabraknie...tfu nie chcę nawet myśleć.
OdpowiedzUsuńInspirujesz wiesz...od dziś zabieram się do pisania listów dla mojej Mani!!! Taki przekaz "namacalny" prócz wspomnień byłby wymarzonym, nie mam takiego...żałuję, bo wydaje mi się że nie ma nic piękniejszego jak poczuć ciepło na serduszku i uronić łezkę czytają wspomnienia najukochańszych.
Ściskam Kochana;*
Chciałam tak Justynko, miałam nadzieję, że się też skusisz na to... Już widzę tę dorosła Manię ♥
UsuńJak ja mogłam wcześniej to pominąć, albo podać w bardziej spokojnej formie, ale wszystko gdzieś musi dojrzeć :)***
Ostateczność nieodwracalna jest bólem ponad wszelką miarę. Może zagnieździć się wtedy w nas rozpacz, bez dna.
OdpowiedzUsuńKażdy niby wie, że życie nadal trwa, ale wydaje się to wówczas po prostu nieprzyzwoite.
Ściskam Ciebie czule i pisz, kochana, pisz swój list czy w notesie, czy tu...
No tak "tu" też pewnie kiedyś poczyta kawałeczki "mnie", ale papierowy papier i na nim słowa i jego szelest i kształt prawdziwych liter to coś zupełnie osobliwego...
UsuńNo i co ja mam tu napisać... przez łzy? Chyba tylko tyle...
OdpowiedzUsuńJeszcze raz wróciłam... i już wiem co mam tu napisać. Dziękuję, za to że jesteś, że stanęłaś na mej drodze, dziękuję.
UsuńWiesz, ja dokładnie to samo mam na myśli kiedy się tu, czy u Ciebie "spotykamy". To słowo również do Ciebie kieruję, tak samo zdecydowanie i za kazdym razem ♥
Usuńoch Maryś, słowa, słowa, słowa ... potrzebne, spisane, pozwalają odbudować to o czym z czasem zapominamy ...
OdpowiedzUsuńchyba większość z nas lubi trzymać pamiątki, zdjęcia, karteczki luźno spisane ... i to co bezpowrotnie skończone - choć na chwilkę przywrócić ... wspomnieniem
Tulę mocno ♥
No właśnie "każda" wciąż zastanawiam się (tak z boku) czy chłopcy/mężczyźni też - Oni są dla mnie wielką tajemnicą Olgo :)
UsuńNo ale Ty masz też dziewczyny!!!
myślę, że to nie ma znaczenia, są chłopcy, mężczyźni dla których takie rzeczy bardzo ważne są ... mam dwóch braci ... i oni mocno uczuciowi i ważne dla nich takie rzeczy ... znam też kobiety dla których liczy się tylko tu i teraz i tylko one same ...
Usuńi dla tych moich spisywałam kiedyś ich pierwsze słowa, mam rysunki, zrobiłam długą przerwę ... chyba czas coś zapisać ...
Ściskam mocno :*
Pewnie tak, popatrzyłam troszkę z boku na to i rzeczywiście (to moje spojrzenie o tych podziałach co przebiegaja w poprzek) masz rację...
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś zastanawiałam się nad ulotnością chwili...w sumie nie raz:)
Nad tym jak szybko przemija życie, jak szybko dorastają moje dziewczyny:)Też przechowuję listy, pamiątki kiedyś pisało przecież tylko listy:)
Ściskam cieplutko
I wiesz mi tego pisania prawdziwych listów brakuje bardzo, nie tyle czasu na nie, co tego rytuału, starania się o ładne pismo - słuszne do rozczytania...
UsuńSerdeczności ♥
Maryś ależ nam tu zadałaś wzruszającego posta .... chyba nie przed jednym monitorem popłynęły łzy... przed moim na pewno ... i wiesz, mnie to jeszcze nie spotkało i nie umiem sobie tego nawet wyobrazić ... bardzo mnie te odejścia przerażają :(
OdpowiedzUsuńAniu, wiem - troszkę miałam obawy przed tymi wzruszeniami, czy smutkiem, ale puentę miałam w zamyśle pozytywną (jeśli to tak można określić)
UsuńWiem Aneczko, wiem...
oj życie ulotne jest i przemijające, chwile się tracą a ludzie odchodzą, ale pamięć będzie zawsze:)
OdpowiedzUsuńW tej pamięci zawiera się bardzo pozytywny akcent, prawda... :)
UsuńNo i masz , łzy same mi popłynęły ... a płakać nie lubię ;/ W swoim, życiu nie za długim kilkokrotnie byłam blisko " przejścia na drugą stronę " dlatego chucham i dmucham na każdą chwilę z ukochaną osobą , a o swoim ciele mówię że jest jak robot części się psują cześć da się wymienić , niektóre naprawić, ale nie zawsze... Chcemy być piękni i młodzi , eleganccy wypięknieni a tak naprawdę liczy się to co jest w środku to co naszego robota porusza i sprawia że będzie na zawsze tam gdzie zasialiśmy miłość, nawet jak już nie da się go naprawić. I wiem, że wszystko będzie dobrze byle tylko nie bolało ;) Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńKropeczko, ten środek najważniejszy - w każdej bajce o tym piszą :) Dlatego tak lubię te bajki...
UsuńŻyczę Ci dużo zdrowia ♥♥♥
dziękuję i Tobie również ;*
Usuńniesamowity pomysł,
OdpowiedzUsuńnajcenniejsza pamiątka - myśli i słowa zapisane, które pozostaną na bardzo długo
i kiedy nie będzie ich autora, ktoś spojrzy na zdjęcie, przeczyta słowa i będzie mógł poczuć się blisko, bardzo blisko tej osoby, wyobrazić sobie jaka była...
dziękuję Małgosiu... ♥
UsuńOj, dla mnie to temat ciężki i tak jak piszesz, niektórych ran nie wyleczy nawet czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
przytulam...
UsuńPiękniej wyrazić tego w słowach nie mogłaś, w ogóle wszystkie Twoje posty są jak obrazy, tak pięknie malujesz je słowami. A pomysł z zeszytem pełnym listów jest przecudowny i wzruszający...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)***
UsuńKochana Maryś minął rok od śmierci Męża a mnie jeszcze bardziej Go brak .Myślałam że z upływem czasu będzie lepiej, ale myliłam się.
OdpowiedzUsuńBoli dotykanie rzeczy, dokumentów ,drobiazgów i ubrań.Bolą wspomnienia..
Wiem Jaguś, wiem... Ja też się myliłam, a rocznica była jedną wielką raną... I wcale czas nie leczy, nic nie goi... Przytulam Ciebie serdecznie ♥♥♥
UsuńOj, Maryś, to się wzruszyłam, a robię to niezwykle rzadko. Poruszyłaś zadrę we mnie. Jak Ty piszesz- prosto z duszy idą Twoje słowa, nieprzetrawione przez innych, nieprzetrawione przez rozum... :*
OdpowiedzUsuńSiwko... Czasem się te myśli tak same w słowa układają, jak już nie znajdą w głowie wystarczająco miejsca... Zawsze mam obawy, czy one nie są zbyt osobiste i nie za bardzo w kogoś uderzą... Nie zranią niechcący... Ale skoro tak napisałaś :)***
Usuńmi bardzo pomógl Terzani - "nic nie dzieje się przypadkiem" godzic się z tym co przynosi los...a przynajmniej tak myśleć...starać się...choc rozpacz i ból sa często tak wielkie....
OdpowiedzUsuńJustyś - dziękuję, poszukam GO - bardzo potrzebowałam takich książek wiedząc, że komuś pomogły, wręcz poszukiwałam ich, ale nie pytałam, to jak szukanie po omacku troszkę... DZIĘKUJĘ ♥
UsuńI co tu dużo pisać, pięknie napisane :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Kasiu :)***
UsuńTo bardzo wzruszające... Nie wiem jak ubrać ładnie w słowa to co teraz myślę...Nie będę siliła się na to... Ja zaczynam i kończę dzień myśląc. Zamieniam sobie szarość w ciągu dnia na moje kolorowe kulki, krzywe serduszka i guziczki. Przesyłam Ci wielkie serce <3
OdpowiedzUsuńPrzyjmuję to serce troskliwie. Dziękuję, że tu jesteś ♥
UsuńTo ja dziękuję :*
UsuńMaryś ,ciężko mi się czyta |Twojego posta ,bo tak jakbym go już kiedyś czytała a poza trym unikam ,unikam, unikam. Od 18 października ubiegłego roku nie oglądam zdjęć , gdzie jest , nie czytam jeszcze tych przepisów chociaż wiem gdzie są.Pieknie napisałaś jak zawsze ale nie chcę o tym myśleć (na razie zapewne.)
OdpowiedzUsuńWiem Maszko, wierzę i nie śmiałabym się nawet zasmucić gdybyś zamilczała tu, albo nawet nie przeczytała. Wiem, wierzę i bardzo Cię serdecznie przytulam słowem chociaż, bo umiem sobie to wyobrazić. Och ile ja miałam wobec samej siebie wyrzutów sumienia, za to uciekanie, ale każdy musi odnaleźć swój własny jedyny sposób na pogodzenie... Znajdziesz, wiem... Przytulam ♥
UsuńBoże, Maryś skąd wiedziałaś?że ja...,że przegladając rzeczy Mamuś czytam i czytam ,nawet numery telefonów pisane Jej reką...duszą w gardle i te łzy, które płyną....i kalendarzyki i listy, których na razie nie mogę...czytać bo tak okropnie tęsknię..
OdpowiedzUsuńtak bardzo bym chciała zasnąć i obudzić sie wtedy gdy...
niedługo napiszę więcej powiem tylko,że pocieszam siebie-wierząc,ze przeciez ludzie nie odchodza tak ze wszystkim,pamięć zostaje w nas jak iskierka, która nie zgaśnie...
całusy bardzo mokre:)
dorcia
Dorciu, a Mama moja odeszła z taką piękna wiarą, że to nie jest żaden koniec, uczyła mnie tego swojego odejścia, przygotowywała na nie starannie. Bardzo jestem jej wdzięczna, pewnie nie raz zawiodłam jej wiarę, ale zawsze mnie Ona jakąś siłą podnosiła "że to nie jest koniec"...
UsuńI ja też te numery telefonów czytałam z morzem łez, dziś potrafię z zadumanym uśmiechem, bo wiem, że Ona by tego uśmiechu mojego chciała BARDZO, wiesz...
Przytulam i wiem jak Tobie jest teraz ciężko ♥♥♥
wodospad łez płynie po moich policzkach, gardło ściśnięte tchu nie przepuszcza ... boje się tych myśli ale wiem ,że to jest nieuniknione...jeszcze nie dzisiaj...może jutro , kiedyś ....
OdpowiedzUsuńdziękuje że głaskasz słowem bolącą duszę ...
Przytulam i oswajam, jeśli jakiekolwiek słowa mogą być wsparciem to pamiętaj proszę, że zawsze je u mnie masz... TO trudne chwile i każdy prędzej, czy później musi się z nimi mierzyć. Zawsze to wiedziałam, ale kiedyś oddalałam, dziś wciąż uczę się stawiać temu czoło ♥
UsuńI znów mi tak blisko do Ciebie... Wzruszasz mnie bardzo...
OdpowiedzUsuńOdkąd jest Maja dużo częściej myślę właśnie o tej skończoności, o tych chwilach, których choćby miliony miało być to jednak i tak policzonych... O wspomnieniach wspólnych i zarysie jakiś myśli, które po sobie zostawię...
Boje się bardzo tej ulotności. Tych chwil, momentów rozstanie i tego co będzie potem, po tej bądź po drugiej stronie. Tak mocno chcę żyć pełnie, prawdziwie ale to właśnie nie zawsze wychodzi...
Najbardziej zaś boli mnie myśl, ze mogłabym stracić kogoś z bliskich, że mógłby pójść w tamtą stronę i jak to tak ja bez niej, bez niego? I ta myśl czasami nie daje mi spokoju, budzę się ze strachem w środku nocy i zasnąć już dalej nie mogę, aż w końcu nadchodzi poranek i odgania te wszystkie chmury czarne do następnego razu...
Znam to uczucie doskonale... Dlatego tak pieknie zawsze brzmią słowa "spieszmy się kochać ludzi.."
UsuńSerdeczności ♥♥♥
No i rozwaliłaś mnie na łapatki..Ciężki to dla mnie czas. Niedługo minie rok od śmierci ojca i nie mogę się pogodzić z tym straconym kiedyś czasem. Jak późno znaleźliśmy wspólny język..wydawało mi się że zdążymy nadrobić te lata. Nikt się nie spodziewał, że odejdzie tak nagle. Nie mam po nim zbyt wiele pamiątek jedynie teczka z rysunkami, reszta spłonęła razem z nim..
OdpowiedzUsuńTak bardzo mam ściśnięte gardło i rok jest chyba najtrudniejszy, więc życzę Ci siły na pogodzenie... Dużo siły... ♥♥♥
UsuńMaryś, kolejny raz czytam Twojego posta...i wzruszeń niema końca.
OdpowiedzUsuńTo post jakby o mojej miłości do Niej.
Wiem,to po sobie, że bardzo tęsknisz, że Ci Jej tak bardzo brakuje.
Wszystko byś oddała by się do Niej przytulić i powiedzieć, a może wykrzyczeć kolejny raz: Kocham Cię, tęsknię za Tobą...
I tylko to mnie przy życiu trzyma, wierzę że kiedyś się znowu spotkamy...
Serdecznie pozdrawiam
Sara M
Wiem... Uczę się tej wiary, ułomnie, po omacku, ale uczę się... ♥♥♥
Usuń:)*
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńPrzytulam Cię Kasiu :)**
Jestem więc kolejną osobą, którą wzruszyłaś tym postem. Od razu pomyślałam o tych co stracili swych najbliższych... Nawet sobie nie mogę wyobrazić co to za ból i nie chce o tym myśleć.
OdpowiedzUsuńLiczę, że kolejny wpis będzie dużo bardziej optymistyczny!! ;)
tego obiecać nie mogę, bo jeszcze długo dla mnie trudne dni...
UsuńMaryś Słońce;ta świeca, ten list...
Usuńmoże pewnego dnia zrozumiemy, poznamy odpowiedź dlaczego?...Wiem,ze ból i smutek musimy zwyciężyć by zacząć na nowo żyć ale czy będziemy mogli,umieli,potrafili?
Chciałabym tylko byś wiedziała,że jeśli będziesz potrzebowała światła podczas jesiennej nocy nie musisz zapalać świecy, zatrzymaj moją ciepłą myśl niczym płomień w swoim sercu bo ja Twoje ciepło czuję i grzeję nim moje serducho, otulam się w magiczne piórka od Didre i jest mi prawie ...dobrze
tulę
d.
Dorciu... Ty wiesz, że ja w tych świecach dużo ukojenia odnajduję. One tez symbolicznie się palą...
UsuńI wszystko coś napisała Kochana - z wzajemnością... I dziękuję Tobie Skarbie ♥
Siedzę i łzy wycieram...
OdpowiedzUsuńJeszcze nie straciłam nikogo bardzo bliskiego i nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić... i nie chcę...
A listy kocham dostawać, pisać też lubię. Jak byłam nastolatką pisałyśmy do siebie z kuzynką, oj, jak ja zawsze czekałam na jej listy :) niestety nie uchowały się a przypuszczam, że byłoby się z czego pośmiać :)
Pozdrawiam ciepło
Ja tych "najśmieszniejszych" też nie mam i tych pamiętników, z których pamiętam tak doskonale (!) niektóre wpisy... Za dużo przeprowadzek...
UsuńTo takie trudne, gdy Ktoś ważny dla nas odchodzi. Wydaje się nam, że przeżyć tego nie zdołamy, że świat się skończy, że słońce zgaśnie. A następnego dnia okazuje się, że nie ma końca, że dzień nowy narodził się jak gdyby nic się nie wydarzyło. A przecież SIĘ WYDARZYŁO, przecież się wydarzyło...!
OdpowiedzUsuńI od nowa żyć nauczyć się musimy. I nic już nigdy nie będzie jak było...
Ściskam Cię Maryś, bardzo! ♥
Dziękuję Dominiko, niby każdy dzień jest inny od poprzedniego, ale te po stracie są już w zupełnie inny sposób "inne"...
UsuńPrzypomniałaś mi dzień w którym usłyszałam,że mam raka złosliwca jak cholera! Pierwsez co pomyślałam,mam rodzinę,syna,męża,rodziców.... nie poddam się! I tak od paru lat walczę i się nie poddaję. I właśnie czasami spisuje swoje przepisy,myśli i różne takie tam bazgrołki na katkach papieru i chowam do metalowego pudełka,które specjalnie do moich zapisków kupiłam,by w razie czego coś po mnie zostało :))
OdpowiedzUsuńAnno, dziękuję CI bardzo za ten wpis... Siły Ci życzę, wiem też jak trwała i silna wiara w życie potrafi wiele przezwyciężać - i tej siły chyba najbardziej... Dla Ciebie ♥♥♥
UsuńTyle słów ,tyle postów a w każdym prawie ten sam ból i wspólnota doświadczeń.Powiadają,że kiedy umieraja nasi rodzice pada ostatni mur dzielący nas samych od śmierci.Mur zbudowany z naszej świadomości,ze jeszcze nie my,jeszcze mamy czas...Różnie z tym czasem bywa...
OdpowiedzUsuńTo prawda,każdy ze stratą,zwłaszcza Mamy godzi się po swojemy ,w swoim tempie i swoim sposobem.Uciec się nie da ,stajemy oko w oko z bólem odczuwanym przede wszystkim przez dziecko w nas.Ale powinno się stanąć mu naprzeciw, pomyśleć,ze kiedyś tak staną nasze dzieci.Niepogodzenie się ze śmiercią,jakakolwiek to tak na prawdę brak zgody z życiem.Jest tęsknota,jest żal,wspomnienia ale jest w śmierci bliskich też ogromna nauka.Piszę o sobie, nie twierdzę ,ze tak musi być .Dla mnie fakt bycia przy mojej Mamie do końca był wielką nauką.I przewartościował mi życie.Paradoksalnie dzięki Jej śmierci polubiłam swoje życie bez warunków.I jestem wdzięczna losowi,ze dał mi taką szansę,że byłam tak blisko odchodzenia,które kiedyś stanie się moim udziałem.
Ze spokojem ogladam pamiątki,jasne,czasem popłaczę z tęsknoty ale ciągle mam w głowie jedno z ostatnich przytomnych spojrzeń mojej Mamy,długich i zaskakująco bystrych w morfinowym otumanieniu.To było nasze pożegnanie i akceptacja ,że wszystko się dzieje tak jak dziać sie powinno, że to normalna kolej rzeczy i nie ma inaczej.
Izo, tak przez łzy czytam Twój i innych komentarze i myślę tak samo...
Usuńjak wiele(u) z nas musiało przeżyć odejście najbliższych...ten ból i cierpienie jakby znajome a przecież każdy z nas cierpi po swojemu....
Zazdroszczę Tobie i Maryś,że Wasze Mamy potrafiły zaakceptować i przygotować Was choć trochę...moja Ma odpychała od siebie tę myśl,nie rozmawiała z nami o tym... szkoda.
tak, ja teraz też odsuwam daleko, jak najdalej świadomość,że Jej już nie ma...,ze Jej nie nakarmię, nie pogrożę palcem by jadła i piła, nie pogadam o wyskokach wnuków...
dobrze pamiętam ostatni całus ale też mam poczucie ,ze przecież nie zdążyłam tak naprawdę się pożegnać bo uścisk, pocałunek i słowa:do jutra, do poniedziałku to TAK MAŁO, za MAŁO...
czekam na ten spokój i poczucie,że tak być musiało ale ...nie nadchodzi...
ten smutek,pustka i tęsknota jest wokół..
a słowa do bliskich(i te na papierze) zawsze będą pięknym wspomnieniem i jak te jesienne liście zbierane w szkolnym zielniku lekko wyblakną lecz powiedzą o uczuciu,cieple i ....smutku
serdeczności
dorcia
Izo, dokładnie wyjęłaś mi jakby z dna duszy to zdanie, że nie pogodzenie się ze śmiercią jest jak brak akceptacji życia. Bardzo jestem mojej Mamie (a DOrcia to wie...) wdzięczna za to, że uczyła mnie tego. Uczennicą byłam oporną, oddalałam od siebie tę myśl, szukałam ucieczki przed tym jeszcze za jej życia... Potem pamiętając każde jej słowo uczyłam się akceptować inna codzienność, z bólem, ze łzami z łkaniem w środku, uczyłam się... Troszkę wymagało ode mnie odwagi napisanie tego posta, tego wszystkiego, co czuję, bo wiem jak trudna jest to poszukiwanie akceptacji, zgody i umiejętnośc odnalezienia się w nowej codzienności...
UsuńPiękny i wzruszający post.
OdpowiedzUsuńPogodzenie się ze śmiercią bliskiej osoby jest bardzo trudne, zwłaszcza gdy jest się dzieckiem, ja już nie pamiętam głosu mego taty....
Ludzkie życie jest tak kruche i ulotne, szkoda że nie wszyscy to rozumieją.
Myślę, że wszyscy to rozumieją, ale jak ze wszystkim i z ludźmi - to kazdy na swój sposób. Ale masz rację... Z tym bólem dziecka po stracie rodzica bywa chyba ciężko, wszystkie osoby, które spotkałam "z tą stratą" nosiły w sobie taki niedosyt... Dziękuję za wpis :)***
Usuńwzruszyłam się... pięknie wyraziłaś słowami to, o czym tak trudno mówić...
OdpowiedzUsuńDziękuję - tym bardziej im trudniej było mi to spokojnie dane napisać. Musiało wiele czasu, wiele dni przemysleń, wiele godzin łez upłynąć we mnie...
UsuńPięknie to ujęłaś, aż mi łezki popłynęły...
OdpowiedzUsuńMagduś :)***
UsuńJa nie zdążyłam powiedzieć,że dziękuję,że kocham...i bardzo mnie to uwiera.Teraz już staram się inaczej,mówię bez przerwy,przytulam,dotykam - jakby jutra miało nie być...żeby wiedzieli :) Pozdrawiam ciepło D.
OdpowiedzUsuńTO chyba dobrze, prawda... To chyba jest ta ważna nauka, która w nas pozostaje, która pomaga szanować dni swojego życia... Dziękuję za te słowa Dagmaro!
UsuńBardzo fajny pomysł z pisaniem do synka. Czasem brakuje mi tych tradycyjnych listów, choć i tak wolę e-maile niż sms'y:-)
OdpowiedzUsuńSą chwile, kiedy i te esemesy są "smaczne", ale nic nie zastąpi napisanego ręką słowa na kartce papieru!
UsuńWzruszyłam się, a że mam oczy na mokrym miejscu to wiadomo co się działo. Podoba mi się pomysł z listami, nie lubię porozumiewać się za pomocą tej całej nowoczesnej elektroniki, to mimo wszystko takie bezduszne. Pisz Maryś, na pewno powstanie piękny zbiór Twoich myśli.
OdpowiedzUsuńTak Beatko, będę pisała - ten post będzie tez mi o tym przypominał - dlatego jest dla mnie bardzo ważny... Serdeczności i wybacz, że tyle łez powyciskałam mimowolnie, ale to była nasz taka wspólnota łez - za która ogromnie dziękuję... Za kazde słowo pod tym postem ♥
UsuńMaryś...jeśli na ziemi są anioły, Ty nim jesteś. Dobrej, spokojnej nocy.
OdpowiedzUsuńElżbieto... Jeśli są, a są to są nimi dla mnie Ci, co odeszli. Ja teraz zupełnie tak egoistycznie mogę tylko powiedzieć, że mam swojego osobistego Aniołka najpiękniejszego ze wszystkich...
UsuńTo takie odnajdowanie dobrych stron, bo wiem, że mój Anioł chce bym ich poszukiwała...
Oj, Maryś, ale się uryczałam........... nadal ryczę........ ja nie mam listów, moja Mamusia listów nie pisała. Uwielbiała dzwonić i rozmawiać. Za to ryczę przy każdym pieczeniu ciasta, bo otwieram teczkę z przepisami, a tam ... wszędzie Ona... szarlotka - Ona, strogonow - Ona.... I wiesz co ja mam? Często, nawet bardzo często widzę Ją na ulicy, w tłumie. Czyjś ruch, czyjeś spojrzenie, czyjaś kurtka czy torba - Ona...
OdpowiedzUsuńIle ja mam moich spotkałam, czasem zupełnie niepodobne, ale wystarczy, że się taka starsza Pani uśmiechnie jak Ona, albo dłoń jej zadrży, lub kok będzie miała podobnie upięty, czy chód, był czas, kiedy nie chciałam wiele chodzic po ulicy... Bo łzy mi napływały, a nieraz i czyjś tembr głosu... Och Elis...
Usuń... ale czemu tak jest, Maryś? jak żyła, była tylko w Krakowie. Nigdzie indziej. Teraz jest wszędzie ...
UsuńNo i przeryczę cały dzień...
OdpowiedzUsuńElunia... One po prostu chcą nam dotrzymać kroku, ale to dobrze Kochana, to dobrze ♥
Usuńprzytulam i ściskam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńklimatycznie tu u Ciebie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie
http://artglassgreen.blogspot.com/
Bardzo mi miło czytać takie słowa. Dziękuję za zaproszenie :)
UsuńNo iw prowadzilas mnie w nastroj jakiego nie mialalm od dawien dawna ..... teraz bede chodzic i myslec ....ale to dobrze ...tego mi potrzeba i to bardzo :)))
OdpowiedzUsuńBuziaki Marys moja :)))
To taki impuls prawda, nieraz dobry, nie raz nie na miejscu... Ale mnie do niego wiele rzeczy skłania dookoła... Oj i te niepogodzenia z którymi próbuję zawalczyć, lub okiełaznać też...
UsuńBuziaki Aluś :)***
Maryś... dotknęłaś swym postem najczulszych strun... wzruszyłam się i po raz kolejny wpadłam w zadumę...
OdpowiedzUsuńMoja mama odeszła 5 lat temu...szczęściem w otoczeniu najbliższych. Czas mija, a pustka została... ale wiesz, już nie rozpaczam... bo moja mama jednak żyje... żyje we mnie! Coraz częściej słyszę od dzieci : "mamo, Ty to jak babcia..." I to jest prawda. Coraz częściej łapię się na chwilach, kiedy właśnie w sobie odnajduję cechy mamy. Jej stosunek do dzieci, wnuków :) A już szczytem jest, że budzą się we mnie jej pasje, których wcześniej nie podzielałam. Tęsknota za pięknym ogrodem. A że jestem zupełnie zielona w sprawach ogrodnictwa, to jednak łudzę się po cichutku, że i te geny po niej odziedziczyłam i się przebudzą w końcu...i poradzę sobie z tymi czekającym na mnie ugorami. Wierzę, że Ona mi pomoże :))
Przytulam Cię kochana...
Jak i we mnie żyje Moja... Cos niezwykłego ile w sobie trzeba przejść dróg, żeby odkryć w tej pustce małą radość, że Oni żyją w nas, w naszych pasjach, nie tylko wspomnieniach. Ja do tego jestem podobna do niej fizycznie i mam nadzieję, że zachowam do końca moich dni jej uśmiech... Jaki Ona miała ten uśmiech... I wiesz, myślę, że czas przyjdzie i na Twój ogród, bo przychodzi i pięknie, że Jej pasje się stały Twoimi, to jak taka jedna wielka nierozerwalna nić, jak nie tylko jedność, jak jakaś wręcz konieczność bycia - to pielęgnowanie...
UsuńJestem pewna, że w tym okiełznaniu ogrodu Ci też pomoże! Jestem pewna, że poza tą intuicją, czy genami, jest jakaś siła sprawcza naszych Aniołów...
Maryś...od kilku dni zbieram się żeby napisać... dosłownie za chwilę miną 4 lata odkąd odszedł Mój Tata... Świat jest teraz całkiem inny...
OdpowiedzUsuńNa początku przerażało mnie, że to cholerne życie toczy się dalej...i wiem już, że tego co będzie "jeśli" -nie możemy sobie wyobrazić...
Mój bunt już po woli wygasa...teraz zaczynam się z tym uczuciem oswajać... nie ukrywam, że pojawienie się na Świecie Leny ułatwiło mi wiele...wiem, że dzięki Niej nie zapadłam się w siebie i odnalazłam cel do dalszego oddychania...
Często myślę, jak wiele pytań jeszcze do Niego miałam...jak bardzo lubiłam gdy mnie przytulał i mówił "Kotek ułoży się...". Jego spokój, opanowanie..., czułość, gotowość do pomocy, ciepły i cichy głos, jego broda, dobre oczy...jego dłonie, dbałość o szczegóły.... tak żałuję, że Lena Go nie pozna i On nie pozna Jej....
Wierzę, że spogląda na nas i czuwa nad nami...
Tyle chciałabym Mu powiedzieć... Mam nadzieję, że jednak nadal mnie słyszy...
Pozdrawiam Cię Kochana i dziękuję, że podzieliłaś się z nami kawałkiem siebie...
Ola
Olu, jak ja doskonale rozumiem, ile trzeba przebrnąć w sobie trudu pogodzenia, ile trzeba wiary i ile bodźców z zewnątrz (jak Lenka) żeby mieć siłę oddychać - jak ja to doskonale wiem, jak trzeba się wtedy mocno trzymać życia i nie zapadać.
UsuńIle mnie kosztowało, by móc o tym mówić, pisać, żeby to nazwać i nie bać się spotykać "Ją" w innych, w sobie... Ale naszym smutkiem nie zmienimy nic, a naszej radości i woli życia nikt bardziej niż ONI nie chce... Dlatego ja się uczę w milczeniu uśmiechać, z uśmiechem, wspominać, łzy ronić dobre, bez pretensji, a ze spokojem... Uczę się Olu :)***
Przeczytałam przed chwilą Twój wpis u Penelopy... I jak Cię nie kochać? Ja nie umiem ładnie pisać, karmię się więc Waszymi słowami... Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńEluś Kochana :)***
UsuńTakim mi miodem zawsze Ty na serduszko lejesz, że zaraz mi się chce siadać do pisania, a tu tyle pracy przede mną ;)))))
Nie, Maryś, te przytulanki to nie pacynki, to takie kocyki do tulenia, skubania, ślinienia, gryzienia :-) uwielbiam patrzeć jak dzieci ciągają je za sobą :-)Dołożyłam specjalnie jeszcze jedną fotkę, żebyś zobaczyła jak to wygląda... luknij. Pa!
UsuńMotylu kochany.. Wzruszyłaś...
OdpowiedzUsuńTrochę żal, że nie mam takiego listu, takich Jej słów namacalnych, których można się uczepić, z których można czerpać więcej niż tylko ze wspomnień.
Tęsknię, a w snach nie przychodzi, tyle już lat...
Obiecałam mojej córce zeszyt z przepisami, ze smakami i zapachami dzieciństwa:) Zmobilizowałaś mnie, żeby tego nie odkładać.
Spotkałam Cię dziś u Chustki...
Ściskam.
Cieszę się, że własną mobilizacją poruszyłam też Twoje mobilizację... Cieszę się :D
UsuńMarys tak pieknie (jak zawsze?:)) ujelas w slowa to co po glowie sie kolacze. ja odkad urodzilam starszaka co jakis czas siadam i pisze swoje mysli, ich poczynania, zapelniam juz chyba trzeci lub czwarty zeszyt. teraz rzadziej bo i czasu mniej. ale niech maja pamiatke naszych chwil, moich mysli, mojej zlosci z powodu takich czy innych zachowan jakie jako dzieci odstawiali :P
OdpowiedzUsuńa za pomoca kilku duszyczek sama bede tworzyc album z ich tekstami (zapisuje je zawsze w pamietniku ) ale chce zeby byly tak zebrane w jednym miejscu. kazdy bedzie mial swoja czesc w albumie z mozl powiekszania. i mam wielki plan,ze ja go zrobie :P
buziaki marys
SUPER, jak ja lubię te nasze plany spontaniczne... Jak ja lubię Beatko!
UsuńPięknie napisałaś o tym o czym tak trudno się pisze... mówi... myśli.... przemijanie tego się boje chyba najbardziej, ale nie własnego, a innych...tych bliskich... i tego jak zdołam się z tym pogodzić :(
OdpowiedzUsuńAle trzeba Aneczko, trzeba, bo nikt kto odchodzi nie chce by Ci, którzy pozostali trwali w smutku... ♥
Usuń